„Naród, który mało czyta, mało wie. Naród, który mało wie, podejmuje złe decyzje — w domu, na rynku, w sądzie, przy urnach wyborczych. Niewykształcona większość może przegłosować wykształconą mniejszość — to bardzo niebezpieczny aspekt demokracji”.
Jim Trelease, autor książki „Read-Aloud Handbook” (Podręcznik głośnego czytania)
Bożena Wieczorek: Kiedy rozpoczęła się Pani przygoda z pisarstwem? Proszę opowiedzieć o swoich pierwszych próbach literackich.
Nadia Szagdaj: Każdy z nas miewa ciekawe pomysły, które w taki czy inny sposób wciela w życie. Mówię też o takich pomysłach, jak wystrój mieszkania czy sposób spędzania wakacji… Moje pierwsze próby literackie są ściśle związane z tekstami piosenek. Z wykształcenia jestem muzykiem, więc — logicznie wręcz — pierwsze teksty, jakie napisałam, odbiegające od szkolnych rozprawek, związane były ściśle właśnie z muzyką. Kolejną próbą było napisanie opowiadania — jednego, potem drugiego. Wtedy odkryłam, że moją ulubioną formą wcielania pomysłów w życie jest przelewanie ich na papier. I w końcu nadszedł czas na Przepowiednię.
Jest Pani uzdolnioną i bardzo pracowitą osobą. Podziw budzi fakt, iż 25-letnia dziewczyna tworzy poezję i prozę, śpiewa, pisze teksty piosenek i … chyba jeszcze studiuje? Jak znajduje Pani na to wszystko czas?
Ha! Mało tego! W dodatku jestem mamą! I właśnie to wydarzenie — zostanie mamą — sprawia w życiu każdej kobiety, że staje się ona omnibusem, napędzanym niespożytą energią. Motorem wszystkich moich działań jest mój dwuletni Juliusz. To jego obecność sprawia, że zawsze wszystko jestem w stanie jakoś pogodzić. Dzięki niemu wywiązuję się ze wszystkich swoich zadań w terminie, gdyż wiem, że najcenniejszy czas, to ten spędzany z moim synkiem. Dlatego staram się mieć tego czasu jak najwięcej.
Co pasjonuje Panią bardziej — muzyka i śpiew czy pisarstwo?
Wszystkie moje pasje staram się traktować na równi. Poza powyższymi, prowadzę jeszcze studio fotograficzne, którego ekipa wykonała dla mnie projekt okładki Przepowiedni. Aczkolwiek każdą z pasji mogę inaczej opisać. Muzyka to mój zawód — całe moje życie. Śpiew był wynikiem wielu przemyśleń, trudnych do pokonania problemów i ogromnym marzeniem. Mimo iż byli tacy, którzy nie wróżyli mi jakiejkolwiek kariery śpiewaczej, ja brnęłam, ćwiczyłam, walczyłam i dziś jestem śpiewaczką. Fotografia to odpoczynek i jednocześnie możliwość uwiecznienia wspomnień na obrazie. Pisanie… Pisanie natomiast to możliwość przeniesienia się w inny świat, realizowanie marzeń, wizji, urzeczywistnianie snów. Pisanie jako szczególną, wymagającą poświęceń i ogromnej kreatywności pasję, traktuję jako wyjątkowo dla mnie ważną.
Pani opowiadanie pt. Saimaa nie doczekało się oficjalnego druku. Jak to się stało, że postanowiła Pani napisać kolejny utwór fantasy, tym razem większych rozmiarów, bo powieść pt. Przepowiednia?
Saimaa, nawet gdyby doczekała się druku, nie byłaby moją chlubą, dlatego cieszę się, że pierwszym moim „dzieckiem”, które dotrze do czytelników, będzie Przepowiednia. A jak to się stało? Cóż… Nigdy nie wolno się poddawać. Każda porażka powinna być bodźcem do dalszych działań i starań, a nie powodem do załamania. Porażki powinny uświadamiać nam, jak dużo jeszcze pracy przed nami — zarówno nad tak zwanym „warsztatem”, jak i nad możliwościami pokazania innym tego, czego się nauczyliśmy. To praca, samozaparcie i ukierunkowanie na cel sprawiły, że Przepowiednia powstała i - jak widać - ma się dobrze.
Co pociąga Panią w tworzeniu fantasy? Dlaczego wybrała Pani ten typ literatury?
Może niektórym wyda się zuchwałe to, co powiem, ale zbyt wiele książek fantasy, jakie przeczytałam, jest do siebie podobnych. Młodzi, zdolni pisarze wykorzystują bazę postaci, wydarzeń i zwrotów, która „utarła się” w tym gatunku. A można przecież stworzyć coś nowego, odbiegającego od znanych już wszystkim kanonów. Stąd chęć sprawdzenia się w tym gatunku. A poza tym – fantasy to możliwość przelania na papier wizji, snów i mało rzeczywistych lub wręcz nierzeczywistych zdarzeń; to możliwość nadania im niemal historycznego znaczenia. To przeniesienie w inny wymiar i oderwanie od rzeczywistości. Spełnienie marzeń po prostu…
Wróćmy do powieści Przepowiednia. Jak długo pracowała Pani nad książką? Jak wyglądały przygotowania? Skąd czerpała Pani inspiracje?
Przepowiednia kosztowała mnie prawie cztery lata pracy… tak, tak! Na ten długi czas złożyły się także i wątpliwości, co do sensu jej powstania. Jak już mówiłam — porażki powinny nas wzmacniać, co nie oznacza, że nic nas to nie kosztuje. Porażka to niestety nie zastrzyk z witamin. To wahanie, rozterki, dylematy… Ale gdy w końcu przemyślimy znaczenie porażki na korzyść dalszej pracy, zaczynamy wierzyć, że ma ona sens. Dlatego po trzech latach z przestojami, w ostatnim roku pisałam niemal codziennie, ciągle wracając do poprzednich treści książki — ulepszając je i zmieniając. I tym sposobem ukończyłam pracę nad Przepowiednią, niemal natychmiast rozpoczynając pracę nad następną książką.
Dlaczego tytuł Przepowiednia? Co powstało wcześniej — tytuł czy treść powieści?
Najpierw były sny… Potem z nich zrodził się pomysł na treść książki. A z treści wyłonił się tytuł. Chciałam by był prosty, czytelny i ściśle związany z treścią.
Czego możemy się spodziewać po tej pozycji?
W Przepowiedni starałam się przede wszystkim przedstawić inny świat, w którym rozgrywa się akcja książki. Poza charakterystycznymi postaciami, jakimi są bohaterowie tej pozycji, spotkamy tu zwykłych ludzi, których postawy, zachowanie i decyzje, jakie podejmują, z pewnością sprawią, że jeszcze raz chętnie zastanowimy się nad istotą ludzkiej natury — naszej własnej natury. Poza samą fabułą, jest w Przepowiedni jeszcze inna treść — bardziej ukryta, która pozwala nam przełożyć wydarzenia z książki na wydarzenia znane nam z historii naszego Świata i uświadomić sobie pewne ludzkie zachowania — ich bezsensowność na przykład. Poza tym, że jest to książka fantasy, zawiera ona, wbrew pozorom, bardzo życiowo realne elementy.
Skąd pomysł na imiona, nazwy miejsc w Przepowiedni?
Co do nazw miejsc — pomysły rodziły się niemal na bieżąco. Zawsze zastanawiam się, jak powinna brzmieć nazwa miejsca, które w danym momencie sobie wyobrażam — to przeważnie wypadkowa różnych skojarzeń. Co do imion — chcę, aby kojarzyły się one Czytelnikowi z konkretnym słowem (np. Mira — miraculum). Chcę, żeby poza charakterystycznym brzmieniem miały one również swoje specyficzne znaczenie.
Czy postacie, ich charaktery oraz wydarzenia w Przepowiedni są czysto fikcyjne? Czy są w niej fragmenty, do genezy których nie przyczyniła się wyłącznie czysta fantazja?
Zawsze wzoruję wygląd postaci na ludziach z mojego otoczenia. Może nie powinnam o tym mówić, bo teraz każdy, kto mnie zna i przeczyta tę książkę, zacznie się doszukiwać siebie w którejś z postaci. Często te dobre postaci są nieco bardziej fikcyjne niż te złe. Po prostu: te kryształowo dobre trudno jest znaleźć w realnym życiu. Aczkolwiek - i takie przecież istnieją. Zachowania moich postaci to zdecydowanie wynik obserwacji społeczeństwa wokół mnie. Często widzę irracjonalne, karygodne czy też na odwrót — nieprzeciętnie szlachetne zachowania, które są dla mnie inspiracją do pisania. Jeśli chodzi natomiast o wydarzenia - raczej większość z nich jest fikcyjna, choć nie ukrywam, że w życiu przeżyłam może nawet więcej, niż bym sobie życzyła. Dziś jednak chętnie sięgam pamięcią do złych chwil mojego życia, by z nich z kolei, czerpać natchnienie do opisywania, nawet nazywania uczuć, które wielu osobom są obce (i całe szczęście).
Na czym najbardziej koncentrowała się Pani, pisząc Przepowiednię?
Cóż… Trudne pytanie. Myślę jednak, że skupiałam się przede wszystkim na ostrym zarysie psychologicznym moich postaci. Zwracałam szczególną uwagę na ich zachowanie, gesty, tiki. Chciałam, by nawet te najmniej przypominające ludzi — do końca pozostawały właśnie ludźmi. By postaci miały swoje charaktery i silne osobowości, które potem, po przeczytaniu Przepowiedni, zapadną Czytelnikowi w pamięć, wraz z ich imionami i wyglądem. I przyznam, że nie było to łatwe zadanie. Dużo rzeczy umyka podczas pisania. Wtedy dobrze jest mieć surowego redaktora, który sprawuje pieczę nad sensem i logiką tekstu (takiego jak moja Pani Redaktor). J
Pierwsze słowa jednego z rozdziałów książki brzmią: „Jak okrutny los spotyka czasem tych, którzy nań nie zasługują. Jak dużo muszą znieść, by znieczulić się na otaczającą ich nienawiść. By pozbyć się własnej słabości i wstrętu do brutalności…”. Czy te przemyślenia, podejmujące problem zła, zrodziły się z Pani osobistych doświadczeń życiowych?
No, niestety (albo i nie), właśnie tak jest. Często moje rozważania i przemyślenia biorą się z życiowych doświadczeń.
Jaki jest Pani stosunek do Przepowiedni?
Lubię tę opowieść, choć jestem już nią zmęczona… Ale myślę, że mogę być z niej dumna.
Do kogo kieruje Pani swą twórczość?
Do każdego, kto zechce się nią zainteresować. Myślę, że każdy Czytelnik odbierze ją inaczej - na swój sposób.
Czy pani najbliżsi (rodzina, przyjaciele) czytają Pani twórczość? Czy zdarza się, że podsuwają nowe pomysły?
Owszem, czytają, nierzadko ostro krytykując… Ale nie pozwalam im na podsuwanie pomysłów — jeśli chcą, mogą napisać przecież swoją książkę… J A moje książki to moje pomysły i niech tak zostanie.
Co chciałaby Pani przekazać swoim czytelnikom?
Żeby uważnie czytali, bo najwięcej treści bywa zawartych między wierszami. Często to, co piszę, przekłada się na rzeczywistość, jak już mówiłam, historyczną lub taką, która nas otacza. I warto się wtedy zastanowić, ile błędnych mechanizmów działania używamy w życiu codziennym, i ile z nich się nie sprawdza.
Czy napisała Pani coś, czego nikt jeszcze nie czytał i nie przeczyta?
Hm… Piszę raczej po to, by jednak ktoś to w przyszłości przeczytał — nawet jeśli to będzie za dwadzieścia lat, a tym Kimś będzie mój syn. Natomiast wielu rzeczy jeszcze nikomu nie pokazałam — mam jednak zamiar wkrótce to zmienić.
Czy ma Pani jakieś fascynacje literackie? Jakie?
Owszem. Najśmieszniejsze jest jednak to, że nie są one związane do końca z literaturą fantasy. Owszem czytuję i taką literaturę, ale lubię mieć świeże spojrzenie na temat, w związku z czym staram się nie powielać, nawet przypadkowo, czyichś pomysłów. Natomiast uwielbiam dobrze ujętą literaturę popularnonaukową, traktującą o nadprzyrodzonych zjawiskach czy teoriach na temat niewytłumaczalnych faktów historycznych, popartych niepodważalnymi dowodami. Jedną z nich jest na przykład książka Cremo i Thompsona pt. Zakazana Archeologia. Naprawdę gorąco polecam. A poza tym horrory: Kuntza, Kinga i thrillery Grishama.
Czy któregoś ze współczesnych twórców fantasy darzy Pani szczególną sympatią? Czy któryś z autorów miał wpływ na Pani twórczość?
Ze współczesnymi pisarzami jest bardzo różnie. Niektórzy zaskakują przede wszystkim tym, że w ogóle wydali książkę. Z klasyków, myślę, że standardowo odniosę się do literatury Tolkiena, która wypełniła moje dzieciństwo, i która jest dla mnie szczególnie ważna. Lubiłam też Lewisa i jego Opowieści z Narnii. Ale wśród współczesnych autorów? Myślę, że pan Pilipiuk. Choć nie wszystkie pozycje, jakie napisał, podobają mi się jednakowo, to jednak cenię go — szczególnie za to, iż jest bardzo pracowitym i płodnym pisarzem. Do tego posiada niesamowitą ilość szalonych pomysłów i fantastyczny styl, co czyni go autorem zdecydowanie godnym podziwu.
Czy myślała Pani o napisaniu drugiej części Przepowiedni?
Tak, na pewno. Tylko nie od razu — to musi we mnie dojrzeć.
Nad czym obecnie Pani pracuje? Jakie są Pani plany na przyszłość?
Jestem w połowie drugiej książki — skończę ją zapewne jeszcze w tym roku. Jest zupełnie inna niż Przepowiednia, choć oczywiście pozostaję w niej wierna snom i fantastycznym wizjom.
Czy jest Pani optymistką?
Zdecydowanie — zawsze i wszędzie. Nie jest to łatwe, gdy ma się tyle na głowie, ale zdecydowanie słuszne. Sprawia, że życie nabiera takich barw, że nie poszarzają ich nawet złe wydarzenia. Warto być optymistką.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Bożena Wieczorek
Polecamy kompendium wiedzy w serwisie Stephen King — mistrz powieści grozy